zdjęcie

zdjęcie

środa, 20 marca 2013

Zjawiskowe wakacje i o walce serca z rozumem, cd.

Dni, tygodnie mijały nam na pracy nad strachami suki, było ich naprawdę dużo.
Pierwszą, przeszkodą na jaką trafiliśmy była klatka schodowa. Zjawa jest średniej wielkości psem, ma około 60cm i waży mniej więcej 22-23kg, dlatego początkowe znoszenie i wnoszenie jej po schodach było dla mnie tragedią. Spędziłyśmy na klatce dużo czasu i obie zostawiłyśmy masę nerwów, zwłaszcza gdy okazuje się, że nikt dookoła nie rozumie. Co tu dużo mówić – sąsiedzi patrzyli na nas jak na wariatów kiedy próbowaliśmy suce pokazać, że schody wcale psom duszy nie kradną i da się po nich wejść i zejść o własnych łapach. Nawet nie wiecie jak wielka była moja radość kiedy suka zaczęła sama początkowo tylko schodzić, a potem również wchodzić po schodach. Do dzisiaj pamiętam, że na cześć tego nakręciłyśmy nawet filmik jak biegamy w górę i w dół jak dwie wariatki...
Kolejnym niezbyt fajnym problemem Zjawy był fakt, że wyłaziła ze wszystkiego, zarówno z obroży jak i z szelek, dlatego ogromny nacisk położyłam na wypracowanie przywołania. Muszę przyznać, że byłam z niej dumna, robiła to wyjątkowo pięknie, czasem tylko głuchła jak za bardzo wpadała w głupawkę. Wyprzedzając ewentualne zarzuty - nikt nie puszczał świeżo adoptowanej suki samopas, na to przyszedł czas później.
Z czasem przyszła kolej na jazdę komunikacją miejską, z początku pociągi i autobusy budziły w Zjawie podobne emocje co klatka schodowa, jednak i to udało się nam przezwyciężyć i w pewnym momencie już zupełnie nic nie stało nam na przeszkodzie, żeby swobodnie jeździć do Warszawy, czy na wycieczki.









Cudownie jest patrzeć jak pies się na nas otwiera, coraz bardziej nam ufa, pozwala na więcej. Jednak to wszystko trwało, a czas krycia Morrigan był coraz bliżej. Nie będę ukrywała, że obleciał mnie nagle strach, czy aby na pewno poradzimy sobie z dwoma psami. Ze Zjawą było jeszcze mnóstwo pracy, a tu miałby się pojawić szczeniak? No way.
Jeśli dobrze pamiętam to właśnie pod koniec lata, napisalam do Ani, że chyba poczekamy do następnego miotu, który będzie miała w hodowli. Chciałam zrezygnować z wymarzonego szczyla po Morrigan... Następny miot miał być po Bruxie, piękna suka, ale jednak moje serducho należało do Strzygi...
Nadszedł czas krycia, potem narodzin maluchów, pamiętam jak bacznie obserwowałam i wyczekiwałam informacji o dzieciakach. Serce mi się krajało, ale miałam być twarda, miałam rozsądnie czekać na miot K...
Minęły święta, zbliżał się styczeń, a na stronie Gorthan mój ulubieniec ciągle świecił napisem WOLNY. Chyba nie muszę mówić jak to się skończyło. Tym sposobem mój zdrowy rozsądek znowu dostał sromotne cięgi od serca.

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz