zdjęcie

zdjęcie

niedziela, 5 maja 2013

Prawda i mity na temat wilczaków.

Nic mnie bardziej nie śmieszy, niż to gdy słyszę, lub czytam jak na temat psa którego mam w domu. Większość ludzi czerpię swoją wiedzę z internetu, najczęściej ze stron i portali, gdzie udzielają się domorośli znawcy którzy koło wilczaków nawet nie stali i powinni spłonąć za herezję.

  Tym sposobem dowiedziałam się już naprawdę wielu ciekawych rzeczy o sobie i Otim, często słyszę też różne dziwne pytania, dlatego postaram się odpowiedzieć na te najczęściej zadawane i sprostować trochę to na co zdarza mi się natknąć w sieci i co jeży mi włosy.

Pierwszą rzeczą opiszę, jest coś na co natykam się najczęściej, czyli wilczaki są zbyt niezależne aby przywiązać się do człowieka, są nawet bardziej nie zależne niż husky
 Otóż nie wiem kto to wydumał. Moi kochani ja uważam, że KAŻDY pies przywiązuję się do człowieka w mniejszym lub większym stopniu, ale to zależy od tego na co sobie tenże człowiek u psa zapracuje. Jeżeli będziemy trzymać zwierzę tylko po to żeby sobie było, nie będziemy z nim nic robić, nie będziemy szkolić, ani pracować to dlaczego pies miałby się do nas przywiązać? Na szacunek i przywiązanie trzeba sobie trochę zapracować, nie ma nic w pakiecie. Owszem, są rasy z którymi jest trudniej, jednak wilczaki moim zdaniem do nich nie należą. Są to psy silnie przywiązujące się do człowieka, do całego stada. Podam wam prosty przykład z życia Otiego:
Kiedy Marcin (mój narzeczony) wychodzi z domu i zostawia mnie z psami, to Oti biega po całym mieszkaniu popiskując., podlatuje do mnie, liże mnie jakby chciał powiedzieć: „tragedia, wyszedł, zostawił nas, a jak się zgubi? Jak nie wróci?” Co z tego, że Marcin wraca po 3 minutach bo poszedł tylko do sklepu, trzeba go przywitać tak jakby nie było go w domu rok (dodam tylko że Zjawa – mix husky – zazwyczaj tego typu „wydarzenia” przesypia i nie zaszczyci nawet wychodzącego Marcina spojrzeniem). Taka sama sytuacja ma miejsce gdy wychodzę ja albo któreś z nas zabiera gdzieś Zjawę. Dla Tośka jest tragedią gdy którykolwiek z członków rodziny znika mu z oczu i on nie może pójść sprawdzić co się dzieje. 
Tu od razu obalę drugi mit pt. „wilczak to pies jednego pana i słucha się tylko jednej osoby”.
Bullshit! Aby to sprostować należy powiedzieć, że to ja jestem główną „psiarą” u nas w domu, to ja uczę psy komend i zasad, ja trenuje rzeczy, które Marcin potem wykorzystuje i egzekwuje gdy jest potrzeba.

Kwiatki z Onet Zapytaj:
Siad jest dobry dla mopsów. Wilczaki siadają tylko przed osoba którą dażą szacunkiem i która jest w domu ALFĄ. Leżeć da sie nauczyć ale z trudem. Komendy "do mnie" może sie nauczyć i to nawet nie trzeba będzie go uczyć bo jeśli będzie cie uznawał za alfę to na twoje wezwanie przebiegnie niczym wilk do samca alfa...„

Muszę zmartwić autora tej wypowiedzi. Otóż wilczaki są psami, które odpowiednio zmotywowane nauczą się wielu rzeczy. Jeżeli dobrze dobierzemy nagrodę do psa,a nie koniecznie musi być to jedzenie, nauczymy wilczaka wszystkiego migiem, zwłaszcza podstaw. Siad umieliśmy już 1 dnia jak Oti był u nas, z waruj poszło trochę gorzej, bo Młody dość długo udawał, że nie wie o co kaman, ale wystarczyła zmiana nagrody i odpuscił. Trochę inaczej ma się sprawa z „do mnie”. Umieliśmy ją jako małolat, potem nagle nam wypadło z glowy co to znaczy, ale tylko po to, żeby teraz pozytywnie zaskoczyć podczas spacerów, a ten problem miał związek z... dojrzewaniem. Owszem, problem się pojawia, kiedy przychodzi odwołać psa od czegoś co już zdąrzyło wzbudzić w nim duże zainteresowanie np. biegnące w oddali sarny, królik, obcy pies. Wilczaki mają silnie rozwinięty instynkt łowiecki, dlatego trzeba uważać żeby nie przegapić odpowiedniego momentu bo później już będzie trudniej, ale nie jest to nie możliwe. Kluczem do wszystkiego jest praca, a nie zwalanie na rasę.


 
Kolejną rzeczą jaką usłyszałam jak jeszcze Tosiek był malutki (w trakcie szczepień szczenięcych) to, że pięknego mamy pieska, ale w wieku 7 miesięcy obudzi się w nim morderca, stanie się agresywny do ludzi i zwierząt i wilczy charakter przeważy. Opinia przeraziła mnie o tyle, że została wypowiedziana przez... lekarza weterynarii, do którego nota bene więcej nuż nie poszłam.
Otóż owszem, w wieku 6-7 miesięcy wilczaki zaczynają dorastać i w tym czasie zachodzą w nich pewne zmiany, jednak pomimo nie najlepszego socjalu (tak przyznaję się, że w najgorszym momencie, czyli właśnie w tym wieku byliśmy w trakcie i tuż po przeprowadzce i socjal nam trochę siadł) u Otiego nie zauważyłam żadnych oznak, które ową teorię mogłyby potwierdzić. Rzeczywiście, pojawiły się kłopoty w stylu o tego człowieka się przestraszę, bo jest taki straszny że sam jeden tylko wiem czemu się go boję, ale zaraz... Ja też nie wiem czemu, więc możę po prostu się z nim przywitam?
W tym wieku obudziła się w Otim chęć obrony terenu, która u nas objawia się szczekaniem na obcych pakujących się na teren/pukających do drzwi, ale znów muszę rozczarować kolejnego „znawcę” - żadnej agresji. Wilczaki nie stają się nagle terminatorami po prostu na tym etapie potrzebna jest im, jak również wielu innym rasom dodatkowa socjalizacja, pokazanie mu, że jego strachy są zupełnie bezpodstawne.



Czyli jaki jest wilczak czechosłowacki?

Wilczak to uparty, sprytny, wytrzymały i inteligentny pies o silnym charakterze. Bardzo oddany swojemu stadu, ale zachowujący dystans do obcych osób. Odpowiednio prowadzony nie sprawia problemów gorszych niż inne rasy. Wymaga jednak dużo pracy – wprowadzenie zasad i odpowiednia socjalizacja, która trwa przez całe życie psa. Jest to pies butny, który co jakiś czas sprawdza czy zasady nie uległy zmianie, dlatego tak ważna w życiu z nim jest konsekwencja w wychowaniu.
Wilczaki cierpią na ogromny lęk separacyjny – pozostawione same, niszczą, wyją, demolują. Da się jednak nad tym pracować. Są bardzo uczuciowymi psami, radosnymi, pełnymi empatii, które na wszystko reagują emocjonalnie (Tosiek jest jak taki emocjonalny barometr, doskonale wyczuwa kidy jestem zła czy smutna, kiedy trzeb przyjść mnie pocieszyć, a kiedy jestem radosna i zadowolona cieszy się razem ze mną). Ta rasa potrzebuje dużo ruchu, jednak należy pamiętać, że sam ruch, bez wysiłku psychicznego nie zmęczy wilczaka. Cechuje je bardzo wysoka wytrzymałość i błyskawiczna regeneracja (Oti gdy wraca po 2-3h ze spaceru po polach odsypia 10-30minut i jest gotowy iść dalej ;) ). Wilczaki są bardzo inteligentne i szybko się uczą zarówno rzeczy dobrych jak i tych, które nam się nie spodobają. Jeżeli posiadamy odpowiednią wiedzę, determinację i podejście, może uda nam się obejść bez specjalistycznych szkoleń. Ja jednak uważam że warto z takim psem robić coś więcej, dlatego jak tylko nadarzy się okazja, zapiszemy się z Młodym na kurs PT a potem IPO.



EDIT: 
Jeśli masz pytania odnośnie rasy pisz TU
Jako skarbnice wiedzy na temat wilczaków polecam forum WolfDog



środa, 1 maja 2013

- O matko jaki wielki kaganiec! Czy ten pies jest naprawdę aż tak groźny?!

- Tak, zjada ludzi i zagryza yorkami.

  Powodów dla których Oti nosi kaganiec jest kilka, prawdopodobnie mógłby go nie nosić, ale osobiście uważam, że każdy pies powinien kaganiec mieć i umieć go nosić kiedy jest taka potrzeba. My nosimy go dość często, zazwyczaj na każdym spacerze poza obręb naszej działki i zdejmujemy dopiero kiedy odejdziemy troche od cywilizacji. Najważniejszym dla mnie argumentem przemawiającym za kagańcem jest bezpieczeństwo. Mam tu na myśli zarówno bezpieczeństwo ludzi (np.. w miejscach publicznych, komunikacji miejskiej itp.), ale przede wszystkim bezpieczeństwo mojego psa. Co przez to rozumiem? Jedną z ważniejszych rzeczy są śmieci, ludzie jako istoty znane ze swojej ignorancji mają tendencje do pozostawiania ich wszędzie, a Młody jest typem zbieracza-zjadacza odpadów. Wiadomo, praca pracą, niepodejmowanie pokarmu z ziemi, piękne ideały, ale przy wilczaku? Pojawia się pewien problem. Już kilka razy pisałam, że wilczak jak się uprze to nie ma zmiłuj... Tak długo będzie kombinował aż chapnie to czego nie powinien. Dlatego w mieście i we wsi nosimy kaganiec zawsze. Dodatkowo na wsi jest jeszcze jeden aspekt – psy broniące swoich posesji, czyli coś przy czym Oti jako pełnojajeczny facet dostaje bledej gorączki, a pysk w kagańcu nie mieści się w dziurach w płocie co automatycznie chroni nochala przed pogryzieniem, które już raz nam się zdarzyło. Czasem, chociaż rzadko Tosiek ma kaganiec na polach kiedy biega luzem, ma to miejsce zwłaszcza w terenach gdzie jest duże prawdopodobieństwo spotkania obcych psów albo dzikich zwierząt. Dlatego szukaliśmy kagańca który będzie odpowiedni do naszych potrzeb. W sumie Oti nosił trzy różne kagańce. Dwa z nich były przejściowe na czas dorastania, a jeden był wbrew powszechnej opinii totalną porażką.


Pierwszym z nich był bardzo powszechnie polecany przez osoby nie znające w ogóle tematu kaganiec materiałowy, leży gdzieś w czeluściach psiej szafki do dzisiaj. Jest to wyżej wspomniany kaganiec-porażka. Nie spełnia on zupełnie swojej funkcji, ponieważ kiedy go maksymalnie rozluźnimy aby pies mógł swobodnie oddychać i ziajać to w żadnym stopniu nie spełnia funkcji kagańca. Jeśli zaś go zapniemy ciasno, powoduje u moich psów falę buntu, dodatkowo blokując możliwość swobodnego oddychania, po za tym wystarczy jeden ruch łapą by go rozpiąć lub całkowicie zdjęć. Na pewno nie nadaje się on na dłuższe spacery ani podróże, jedyne co to można wziąć go do weterynarza jeśli jest taka potrzeba.


 
Drugim kagańcem jaki kupiłam Młodemu był kaganiec plastikowy. Celowo wybrałam większy, żeby Młody mógł w nim otworzyć pysk, oddychać, ziajać, czy nawet się napić. Jest bardzo lekki, jednak Tosiek nosił go bardzo nie chętnie i cały czas go zdejmował. Nie pomogło nawet dorobienie paska przez środek głowy. Kaganiec uniemożliwiał również podawanie smakołyków na spacerach, a to natomiast przekreślało jego przydatność dla nas. Na szczęscie Oti szybko z niego wyrósł, zdążył go jednak połamać w kilku miejscach, dlatego mogę powiedzieć, że przy wilczaku ewidentnie się nie sprawdził, jednak Zjawa nosi go w razie potrzeby do dzisiaj.



Jak  Oti urósł na tyle, że można mu było bez obaw kupić porządny kaganiec zaczeliśmy poszukiwania czegoś co spełni wszystkie nasze oczekiwania i co Młody chętnie będzie nosił. Po wielu rozmowach z psiarzami, a przede wszystkim wilczakowcami, wybrałam trzeci kaganiec czyli kaganiec fiziologiczny CHOPO przeznaczony dla suki Owczarka Niemieckiego. Dlaczego akurat ten? Niestety nie ma kagańców CHOPO robionych konkretnie dla wilczaków, za to te dla ON mają rozmiar dobry na wilczakową głowę są jednak odrobinę za szerokie, dlatego wybraliśmy model dla suczki, który był węższy, a dodatkowo nasz został odrobinę dogięty.






To był w końcu strzał w dziesiątkę. Kaganiec w którym pies może swobodnie ziajać, czy ziewać, pić wodę, przyjmować smakołyki, a przy tym spełnia idealnie swoją funkcję – Oti nie zjada śmieci, nie może ugryść drugiego psa, ani wsadzić nosa przez płot. Kaganiec pomimo swoich rozmiarów jest lekki, zrobiony z plastycznego metalu powleczonego cienką warstwą gumy. Jest trudno go zniszczyć (Oti potrafi nim naparzać o różne rzeczy i kaganiec ma się dobrze jak do tej pory). Najważniejszą kwestią dla mnie jest jednak to, że pomimo łatwości z jaką Młody może go zdąć, w ogóle tego nie robi, po prostu zachowuje się jakby nie miał go założonego, a kiedy wyjmuję go z szafki, po prostu cieszy się, bo wie, że idzie na daleki spacer. 

I może wygląda jakby był ogromny, może wygląda jak klatka na chomika, ale dla mnie i dla Otiego jest to najlepszy możliwy kaganiec i nigdy, ale to przenigdy nie zamienimy go na żaden inny.

 Na koniec jeszcze kilka zdjęć mojego biednego i zmaltretowanego kagańcem pieseczka (dla ciekawskich, jeszcze więcej zdjęć można znaleść TU ):