Napiszę dzisiaj o czymś co od dwóch tygodni spędza mi sen z powiek. Długa, ale łagodna zima, nie postarała się i tegoroczne lato będzie obfitowało we wszystkie możliwe robaczki, w tym komary i kleszcze. Mieszamy pod Warszawą i spokojnie mogę powiedzieć, że nasza okolica kleszczowym zagłębiem.
zdjęcie z internetu
Jak pewnie niektórzy
z was wiedzą, wyróżnia się około 900 gatunków
kleszczy, są to pajęczaki, należące do roztoczy, żywiące się
krwią kręgowców i przenoszące całą masę mało
przyjemnych zarówno dla człowieka i zwierząt chorób,
między innymi zapalenie opon mózgowych i boleriozę u ludzi
oraz bardzo groźną dla psów babeszjozę.
Babeszjoza jest
wywoływana przez pierwotniaki
Babesia canis, które namnażając się w czerwonych
krwinkach prowadzą do ich rozerwania, a co za tym idzie, krew
przestaje spełniać swoją funkcję. Choroba ta atakuje również
wątrobę i nerki, powoduje zaburzenia układu krążenia. Głównymi
objawami choroby są apatyczność, brak apetytu, podwyższona
temperatura, wymioty i biegunka, krwiomocz, lub problemy z oddawaniem
moczu (popuszczanie w domu u psów którym się to nie
zdarzało, albo oddawanie dużych ilości moczu), niewydolność
oddechowa, zaburzenia układu nerwowego, krwionośnego, bladość
(lub zażółcenie) śluzówek (dziąsła, spojówki-
czasem łatwiej sprawdzić spojówkę niż dziąsło bo
niektóre psy mają dziąsła brązowe/czarne). Należy jednak
pamiętać, że te objawy nie zawsze występują naraz, czasem
występuje tylko jeden, dwa, lub pies wydaje się całkowicie zdrowy.
zdjęcie z internetu
Dlaczego o tym piszę?
Ponieważ bardzo dużo ludzi podchodzi do tego problemu lekkomyślnie,
żyjąc w przeświadczeniu, że na trawniku pod blokiem nasz niuniuś
nie złapie kleszcza. Otóż nic bardziej mylnego, kleszcze,
zwłaszcza w takie lato jak tegoroczne można znaleźć wszędzie.
Przekonaliśmy się o tym
na własnej skórze. Wszystko zaczęło się troszkę ponad dwa
tygodnie temu, kiedy zachęceni piękną pogodą poszliśmy na
spacer, a po powrocie znalazłam u Otiego wbitego kleszcza. Jak się
później okazało to był dopiero początek. Jeszcze tego
samego dnia kupiłam psom obroże Sabunol przeciw kleszczom i
komarom. Gdy w przeciągu kolejnych kilku dni znajdowałam kolejne
kleszcze, nie tylko martwe, ale również mające się
świetnie, zasuwające po podłodze, łóżku, po mnie i psach
postanowiłam, że do obroży dodatkowo zakrople oba zwierzaki.
Miałam nadzieję, że dzięki temu uda mi się pozbyć tych
uciążliwych towarzyszy. Niestety, wcale nie było lepiej. Od
momentu znalezienia pierwszego delikwenta do dzisiaj znalazłam już
w sumie koło 30. Większość martwą w sierści (to dobry znak,
znaczy, że środek działa) inne ledwo żywe, ale też 7 wbitych w
Otiego i 1 wbity w Zjawę, 2 chodzące po mnie i 1 po moim
narzeczonym. Muszę zaznaczyć, że w zeszłym sezonie wystarczyły
nam obroże z Sabunolu i nie przynieśliśmy do domu ani jednego!
Chcę wszystkich bardzo
uczulić, żeby nie bagatelizować sprawy kleszczy, kilka razy już
usłyszałam, że łażę tam gdzie nie powinnam albo, że jestem
przewrażliwiona a moje psy mało odporne, nie! Nic bardziej mylnego,
najwięcej kleszczy przynosimy z własnego ogródka w którym
mamy tylko 2 iglaczki i ledwo wyrośniętą niziutką trawkę! Jak
już napisałam wcześniej babeszjoza jest chorobą bardzo groźną i
często śmiertelną, tak śmiertelną, a objawy często łatwo
przeoczyć. Nie każdy pies da po sobie pozna, że jest chory.
Prostym przykładem będą tu moje oba futra, które pomimo
zabezpieczeń są w tej chwili leczone na babeszję, Zjawa
zachorowała 3 dni temu, zrobiła się apatyczna, nie cieszyła się,
posiusiała kilka razy w domu co nigdy jej się do tej pory nie
zdarzyło, od razu wiedzieliśmy, że coś się z nią dzieje. A Oti?
Tosiek zachorował nie wiadomo kiedy, dzisiaj dał nam pierwszy
objaw, który bardzo łatwo mogliśmy przegapić, mianowicie
krwiomocz. Gdybym poszła z nim na wieczorny spacer gdzieś dalej i
puściła ze smyczy, prawdopodobnie do jutra nie wiedziałabym, że
choruje. Możliwe, że jutro byłoby już za późno, ponieważ
ta choroba często ma bardzo gwałtowny przebieg. W gabinecie u
weterynarza do którego dojechałam dzisiaj po 21 okazało się,
że Oti ma 41* gorączki. Pies nie dawał tego po sobie poznać,
jeszcze chwilę przed wyjściem zapraszał Zjawę do zabawy!
Jeśli jeszcze Was nie
przekonałam. Wspomnę teraz kilka słów o leczeniu. Nie jest
może ono dla nas, ludzi wybitnie uciążliwe. W naszym przypadku
polegało na podaniu 3 zastrzyków, obeszło się bez
kroplówek. O czym jednak warto powiedzieć to to, co podaje
się psu i jak to działa. Zarówno Zjawa jak i Oti dostali w
zastrzykach środek przeciwzapalny (przeciw alergiczny,
przeciwwstrząsowy), oraz atropinę która miała przygotować
organizm na podanie ostatniego zastrzyku, czyli głównego
środka – imizolu. Zastrzyk ostatniego preparatu jest dla psa
bardzo nie przyjemny i bolesny. Ciężko było mi obserwować reakcję
moich psów, Zjawa przyjęła go dzielnie, tylko się skuliła,
trochę się potrzęsła, jednak Oti wył i skomlał, po czym zwinął
się w kulkę i cały się trząsł. Owszem, środek ten stosuję się
również profilaktycznie jako zabezpiecznie przed babeszjozą
psów zdrowych, jednak ja osobiście po tym co zobaczyłam,
nigdy nie chciałabym narażać mojego zwierzęcia na to by
przeżywało to ponownie.
Dlatego proszę, jeśli
macie na uwadze dobro waszych zwierzaków oglądajcie je
dokładnie po każdym spacerze, a jeśli znajdziecie u nich kleszcza
bacznie obserwujcie, nie dajcie rozwinąć się bebeszjozie. Ale
przede wszystkim zabezpieczcie je, może nie traficie na takie wredne
kleszcze jak my, może uda się uchronić wasze cztery łapy przed tą
parszywą chorobą, która w mgnieniu oka może zabrać Wam
przyjaciela. Nie dajcie się omamić opowieściami, że pies
Iksińskiego miał tyle i tyle kleszczy w życiu i nic mu nie jest,
albo, że nigdy nie był zabezpieczony i nie złapał żadnego, po
prostu mieli szczęście!