zdjęcie

zdjęcie

wtorek, 19 marca 2013

Jak to wszystko się zaczeło...

Ostatnio mam dużo czasu na myślenie, prace z psami i rzeczy na które pracując nie mogłam sobie pozwolić. Coś mnie naszło, żeby trochę popisać i opisać nasze życie z psami, a przede wszystkim z Otim... Jak pewnie niektórzy wiedzą, mieliśmy się z Młodym zapisać na kurs PT zanim urodzę dziecko, ale nie wyszło... 
Nie po raz pierwszy zresztą, ale... Ale chwila zacznijmy wszystko od początku... 

Jak cofnę się pamięcią w czasie o 2 lata to właśnie teraz będzie moment w którym moje poszukiwania psa stały się na tyle intensywne, że warto o nich wspomnieć. Wiedzieliśmy już, że marzymy o wilczaku, znaliśmy rasę na tyle aby zabrać się za szukanie szczeniaka (przynajmniej tak się nam wtedy wydawało, przecież od roku studiowaliśmy wd). Pierwszą hodowlą, do której napisaliśmy była Silver Power. Wymieniłam z nimi kilka maili i pewnie wzięlibyśmy od nich szczeniaka gdybym nie znalazła na facebooku hodowczyni z Wrocławia i nie zaczęła pisać z nią o innych hodowlach. Wyprzedzając pytania – nie, nie powiedziała mi o SP nic złego, po prostu uświadomiła mi rzecz za pewne znaną przez wielu psiarzy, że warto za psem przejechać kawałek drogi i wybrać takiego, który będzie spelniał nasze oczekiwania. Wtedy, dzięki niej, spojrzałam szerzej i znalazłam Gorthan Kennel. Znalazłam Morrigan, w której zakochałam się po uszy... Wiedziałam, że tak będzie wyglądał mój wymarzony wilczak. 

 Morrigan z Peronówki (Strzyga)

Miot po Strzydze (takie domowe imię nosi Morrigan) był planowany na grudzień 2011 roku, czyli od przyjazdu malucha dzielił nas rok (miały być do odbioru w okolicach walentynek).
Jakoś w marcu Ania złożyła nam w domu wizytę, przyjechała z Jabberem (moją pierwszą męską wilczakową miłością) zobaczyć jak będzie żył u nas piesek, powiedziała nam jak się przygotować na przybycie szczeniaka, co trzeba w domu zabezpieczyć, zmienić, przestawić... Szykowało nam się przewrócenie życia do góry nogami, jak przy narodzinach dziecka... W końcu miało do nas przyjechać dziecko, małe psie dziecko w dodatku tak wymagającej rasy... 

Jabberwock z Peronówki (Jabber)


Przygotowywaliśmy się do tego intensywnie, czytałam wszystkie możliwe portale, oglądałam filmiki, o szkoleniu psów, o wychowaniu szczenięcia. Na bieżąco śledziłam wolfdoga (encyklopedie wiedzy o wilczakach), dogomanie. Szukałam szkółek dla psów, do których moglibyśmy uczęszczać na przedszkole. Praktycznie cały czas wolny spędzałam na pro-psich portalach i rozmowach z koleżanką, która pracowała z psami na co dzień i z całych sił wspierała nas w dążeniu do celu. Miotały mną jednak różne uczucia, przede wszystkim bardzo chciałam mieć psa, poprzedni został mi zabrany nagle i strasznie za nim tęskniłam. Drugą sprawą było to, że od długiego czasu zajmowałam się pomocą zwierzętom niechcianym, w naszym domu mieszkało wtedy około 30 szczurów, w tym 11 naszych, reszta to tymczasowicze i 2 koty przybłędy... Muszę to powiedzieć w prost - miałam wyrzuty sumienia, że kupuje psa, a nie ratuje jakiejś bidy ze schroniska. Wszystko zaczeło się bardzo niewinnie od przeglądania z Patrycją adopcyjniaków w różnych fundacjach, bynajmniej nie planowaliśmy brania żadnego z nich, przecież mój wymarzony pies ma urodzić się pod Ciechanowem. A potem... Potem przyszedł maj.

 Zdjęcia są własnością GORTHAN KENNEL, zostały użyte za ich wiedzą i zgodą, dalsze kopiowanie jest zabronione.

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz