Założenie tego bloga było takie, że w miarę chronologicznie będę przedstawiać Wam jak nam się żyje z wilczakiem i hasiorem pod jednym dachem.
Myślę, że w miarę
dobrze udało mi się nakreślić sytuację z Otim, o Zjawie pisałam
mało, bo tak naprawdę ona jest względnie bezproblemowa. Ma swoje
różne odpały i widzimisie, ale to nie jest zazwyczaj nic
nadzwyczajnego. Odkąd pojawił się u nas Oti, Zjawutek trochę
zgłupiał i zdziecinniał (nie żeby wcześniej była jakoś
wybitnie ustatkowana i dorosła). Zrzuciłam to na to, że
praktycznie całe swoje dzieciństwo spędziła w schronisku, po
prostu pozwalałam jej być dzieckiem na nowo i wszystkiego uczyłam
po mału i można powiedzieć od początku (chociaż większość po
prostu trzeba jej było tylko przypomnieć).
Jedyna rzecz, która
jej z tego zgłupienia została to przywołanie w otwartym terenie,
tak jak wcześniej praktycznie bezstresowo mogłam ją spuścić na
polu ze smyczy, tak teraz unikam tego jak ognia. Zjawuś puszczona
luzem w ogrodzie pięknie zna komendę i reaguje, okrąża i siada,
bez żadnego zawahania, tak samo ma się sprawa poza ogrodem na 20
metrowej lince. Jednak puszczona całkiem luzem, po prostu przestaje
reagować i wpada w taką głupawkę, że nic do niej nie dociera.
Dlatego Zjaw chodzi tylko na lince, ponieważ jest za dużo
niebezpieczeństw dookoła, które mogły by jej się
przytrafić, a to jest ostatnia rzecz jakiej byśmy dla niej chcieli.
Pomijając to Zjawa może być żywym przykładem psa anioła. Nigdy
nie kradnie jedzenia, smakołyki przyjmuje delikatnie, na smyczy już
od dawna nie ciągnie, jest delikatna i uwielbia się przytulać, nie
niszczy gdy wychodzimy z domu.
Często słyszę pytanie
jak dogadują się nasze psy w domu. Otóż dogadują się
bardzo dobrze. Bardzo przeżywają nawet chwilowe rozłąki, kiedy
biorę na spacer tylko jedno z nich, a drugie musi zostać w domu. W
ciągu dnia jak nic ciekawego się nie dzieje, spią obok siebie.
Uwielbiają się bawić i to dzięki Tośkowi Zjawa nauczyła się
używać zabawek. Z początku były różne problemy, jak to
szczeniak kontra pies który już w domu był, ale to nigdy nie
było nic strasznego, bo Zjawa od początku Tośkowi bardzo
pobłażała. Pozwalała mu na wchodzenie sobie na głowe, bieganie
po niej, ciągnięcie za łapy, uczy, ogon, na wyjadanie z miski (tu
interweniowaliśmy zawsze my) i praktycznie nigdy nawet na niego nie
burknęła. Zmieniło się to dopiero niedawno, chyba uznała, że
już jest na tyle duży, że czas aby uważał na to co robi, chociaż
między nami, dalej pozwala mu na za dużo.
Przyznam się, że
średnio pamiętam jakieś ciekawe wydarzenia w okresie od sierpnia
do grudnia, przede wszystkim dlatego, że działo się wtedy w moim
życiu dużo innych niekoniecznie związanych z psami, a bardzo
ważnych dla mnie rzeczy. Dlatego pomału zacznę Wam opisywać to co
dzieje się u nas w miarę na bieżąco. Jak mi się przypomni to
będę uzupełniać wpisy o szczenięctwie Tośka, na pewno napiszę
jeszcze o wilczakowym słuchu wybiórczym, czyli 'do mnie' mów
ile chcesz, ale 'choć masz' wystarczy, że wyszepczesz... O
dorastaniu Młodego i co tam tylko sobie przypomnę. Myślę, że prędko nie
zabraknie przygód do opisywania, bo ostatnio jest u nas dość zabawnie.
Niedługo rodzi się nam dziecko więc myślę, że dojdą również perypetie
pso-dziecięce do opisywania.
Tymczasem pozdrawiamy Was serdecznie: Marcin, Zjawa, Tosiek i ja.
od dłuższego czasu czytam bloga i chciałabym zadać dwa pytania :) otóż mam dwa psy średniej wielkości,jednego spuszczam na spacerach,ale z drugim wole nie ryzykować i chodzi na lince . niestety strasznie ciągnie i muszę przyznać,że utrudnia mi to spacery,bo nie mogę się skupić ,gdy on na lince ciągnie mnie po krzakach ,a jeszcze muszę mieć drugiego psa na oku. jeśli masz czas i chęci to mogłabyś mi poradzić coś w tej sprawie ? :) drugie pytanie dotyczy czerwonej linki ,którą widziałam na zdjęciu ze Zjawą ,gdzie można takie kupić ;) ? z góry dziękuję
OdpowiedzUsuńMy się uczyłyśmy różnymi metodami, bo z początku Zjawa ciągnęła na smyczy jak parowóz. Dobre do tego są spacery tylko z jednym psem, takie od początku do końca nastawione na trening i naukę. My jak Zjawa ciągnęła to się zatrzymywałyśmy, kazałam jej przyjść do mnie i usiąść i dopiero ruszałyśmy dalej jak się uspokoiła. Dojście w ten sposób gdziekolwiek jest dość trudne, ale pies dość szybko łapie, dodatkowo uczyłyśmy się komendy 'równaj'. A co do linki, to jest samoróbka, kupiłam w sklepie budowlanym 20m linki i karabińczyk, całość wyniosła mnie koło 22zł
Usuńdziękuję za odpowiedź :) mój pies jak idzie sam to jest ok,czasem pociągnie za czymś,wszystko się sypie jak idzie z drugim psem .
Usuń