Kiedy Oti zaczął dojrzewać magicznym sposobem stracił słuch. Przy czym należy zaznaczyć, że byla to bardzo wybiorcza strata słuchu. Oti zupełnie, ale to w najmniejszym stopniu nie słyszał wydawanych komend, jednak wystarczyło wyszeptać zwrot „chodź, masz” i nagle okazywało się, że Młody jednak słyszy, albo przynajmniej doskonale czyta z ruchu warg.
Nie muszę chyba mówić,
że na jakiś czas spacery stały się nie lada udręką gdyż Oti po
prostu robił co mu się podobało. A w tym czasie zaczęły się mu
podobać rzeczy, które bardzo nie podobały się mi.
Abstrahując od zjadania śmieci, zdarzało mu się zwiewać,
startować do psów (zwłaszcza tych ujadających zza płotu),
a przede wszystkim totalnie olewać to, w którą stronę ja
chcę iść. Tak oto Młody popadł w niewolę na ładnych parę
miesięcy.
Nie zrezygnowaliśmy
całkiem ze spacerów bez smyczy. Po prostu zabierałam na nie
zawsze najpyszniejsze jedzonko, ale stanowczo częściej niż
wcześniej używaliśmy linki i ćwiczyliśmy przywołanie. Kilka
razy zrobiłam mu też psikusa i kiedy moje wołanie, skakanie,
machanie jedzeniem nie przynosiło skutku chowałam się i czekałam.
Oti na tyle bał się tego, że zostanie sam i mnie zgubi, że
zazwyczaj kiedy się zorientował, że nie ma mnie w polu widzenia od
razu odzyskiwał słuch, węch i co jeszcze tylko było trzeba żeby
mnie zlokalizować.
Trochę czasu zajęło
nam zanim Tosiek stwierdził, że jednak warto słyszeć co do niego
mówię, ale się udało i z czystym sumieniem mogę
powiedzieć, że pod tym względem teraz na spacerach jestem z niego
naprawdę dumna.
Gorzej ma się sprawa z
innymi psami. Nienawiść do „zapłotowych ujadaczy” zaczęła
się jak Oti był jeszcze mały - wetknął nos przez ogrodzenie i
został dotkliwie udziabany przez ratlerka, od tamtej pory nie lubi
jak coś na niego ujada zza płotu.
Sprawa pogłębiła się
w momencie dojrzewania i „problemów” ze słuchem. Oti
poczuł w tym czasie wzmożoną żądzę mordu, a że nie interesowało go
wtedy co ja o tym sądzę po prostu puszył się i darł papę jak
głupi. Problem ten w pewnym stopniu doskwiera nam do dzisiaj,
staramy się nad nim pracować, ale zdaję sobie sprawę z
możliwości, że nigdy nie uda nam się tego zwalczyć całkowicie.
Jednak jakby nie patrzeć Oti to pełno-jajeczny chłop i w dodatku
stuprocentowy wilczak. Pocieszającym jest
jednak fakt, że teraz udaje mi się go przynajmniej bez większych
kłopotów od tych awantur odwołać.
ile metrów ma Wasza linka ? :)
OdpowiedzUsuń20
Usuń