zdjęcie

zdjęcie

poniedziałek, 22 kwietnia 2013

O dojrzewaniu i wilczej głuchocie

 

Kiedy Oti zaczął dojrzewać magicznym sposobem stracił słuch. Przy czym należy zaznaczyć, że byla to bardzo wybiorcza strata słuchu. Oti zupełnie, ale to w najmniejszym stopniu nie słyszał wydawanych komend, jednak wystarczyło wyszeptać zwrot „chodź, masz” i nagle okazywało się, że Młody jednak słyszy, albo przynajmniej doskonale czyta z ruchu warg. 

 

Nie muszę chyba mówić, że na jakiś czas spacery stały się nie lada udręką gdyż Oti po prostu robił co mu się podobało. A w tym czasie zaczęły się mu podobać rzeczy, które bardzo nie podobały się mi. Abstrahując od zjadania śmieci, zdarzało mu się zwiewać, startować do psów (zwłaszcza tych ujadających zza płotu), a przede wszystkim totalnie olewać to, w którą stronę ja chcę iść. Tak oto Młody popadł w niewolę na ładnych parę miesięcy.
Nie zrezygnowaliśmy całkiem ze spacerów bez smyczy. Po prostu zabierałam na nie zawsze najpyszniejsze jedzonko, ale stanowczo częściej niż wcześniej używaliśmy linki i ćwiczyliśmy przywołanie. Kilka razy zrobiłam mu też psikusa i kiedy moje wołanie, skakanie, machanie jedzeniem nie przynosiło skutku chowałam się i czekałam. Oti na tyle bał się tego, że zostanie sam i mnie zgubi, że zazwyczaj kiedy się zorientował, że nie ma mnie w polu widzenia od razu odzyskiwał słuch, węch i co jeszcze tylko było trzeba żeby mnie zlokalizować.
Trochę czasu zajęło nam zanim Tosiek stwierdził, że jednak warto słyszeć co do niego mówię, ale się udało i z czystym sumieniem mogę powiedzieć, że pod tym względem teraz na spacerach jestem z niego naprawdę dumna. 

Gorzej ma się sprawa z innymi psami. Nienawiść do „zapłotowych ujadaczy” zaczęła się jak Oti był jeszcze mały - wetknął nos przez ogrodzenie i został dotkliwie udziabany przez ratlerka, od tamtej pory nie lubi jak coś na niego ujada zza płotu.


Sprawa pogłębiła się w momencie dojrzewania i „problemów” ze słuchem. Oti poczuł w tym czasie wzmożoną żądzę mordu, a że nie interesowało go wtedy co ja o tym sądzę po prostu puszył się i darł papę jak głupi. Problem ten w pewnym stopniu doskwiera nam do dzisiaj, staramy się nad nim pracować, ale zdaję sobie sprawę z możliwości, że nigdy nie uda nam się tego zwalczyć całkowicie. Jednak jakby nie patrzeć Oti to pełno-jajeczny chłop i w dodatku stuprocentowy wilczak. Pocieszającym jest jednak fakt, że teraz udaje mi się go przynajmniej bez większych kłopotów od tych awantur odwołać.

2 komentarze :