zdjęcie

zdjęcie

wtorek, 30 kwietnia 2013

Kleszcze, kleszcze, kleszcze...

 

Napiszę dzisiaj o czymś co od dwóch tygodni spędza mi sen z powiek. Długa, ale łagodna zima, nie postarała się i tegoroczne lato będzie obfitowało we wszystkie możliwe robaczki, w tym komary i kleszcze. Mieszamy pod Warszawą i spokojnie mogę powiedzieć, że nasza okolica kleszczowym zagłębiem.

zdjęcie z internetu

Jak pewnie niektórzy z was wiedzą, wyróżnia się około 900 gatunków kleszczy, są to pajęczaki, należące do roztoczy, żywiące się krwią kręgowców i przenoszące całą masę mało przyjemnych zarówno dla człowieka i zwierząt chorób, między innymi zapalenie opon mózgowych i boleriozę u ludzi oraz bardzo groźną dla psów babeszjozę.

Babeszjoza jest wywoływana przez pierwotniaki Babesia canis, które namnażając się w czerwonych krwinkach prowadzą do ich rozerwania, a co za tym idzie, krew przestaje spełniać swoją funkcję. Choroba ta atakuje również wątrobę i nerki, powoduje zaburzenia układu krążenia. Głównymi objawami choroby są apatyczność, brak apetytu, podwyższona temperatura, wymioty i biegunka, krwiomocz, lub problemy z oddawaniem moczu (popuszczanie w domu u psów którym się to nie zdarzało, albo oddawanie dużych ilości moczu), niewydolność oddechowa, zaburzenia układu nerwowego, krwionośnego, bladość (lub zażółcenie) śluzówek (dziąsła, spojówki- czasem łatwiej sprawdzić spojówkę niż dziąsło bo niektóre psy mają dziąsła brązowe/czarne). Należy jednak pamiętać, że te objawy nie zawsze występują naraz, czasem występuje tylko jeden, dwa, lub pies wydaje się całkowicie zdrowy.


zdjęcie z internetu

Dlaczego o tym piszę? Ponieważ bardzo dużo ludzi podchodzi do tego problemu lekkomyślnie, żyjąc w przeświadczeniu, że na trawniku pod blokiem nasz niuniuś nie złapie kleszcza. Otóż nic bardziej mylnego, kleszcze, zwłaszcza w takie lato jak tegoroczne można znaleźć wszędzie.
Przekonaliśmy się o tym na własnej skórze. Wszystko zaczęło się troszkę ponad dwa tygodnie temu, kiedy zachęceni piękną pogodą poszliśmy na spacer, a po powrocie znalazłam u Otiego wbitego kleszcza. Jak się później okazało to był dopiero początek. Jeszcze tego samego dnia kupiłam psom obroże Sabunol przeciw kleszczom i komarom. Gdy w przeciągu kolejnych kilku dni znajdowałam kolejne kleszcze, nie tylko martwe, ale również mające się świetnie, zasuwające po podłodze, łóżku, po mnie i psach postanowiłam, że do obroży dodatkowo zakrople oba zwierzaki. Miałam nadzieję, że dzięki temu uda mi się pozbyć tych uciążliwych towarzyszy. Niestety, wcale nie było lepiej. Od momentu znalezienia pierwszego delikwenta do dzisiaj znalazłam już w sumie koło 30. Większość martwą w sierści (to dobry znak, znaczy, że środek działa) inne ledwo żywe, ale też 7 wbitych w Otiego i 1 wbity w Zjawę, 2 chodzące po mnie i 1 po moim narzeczonym. Muszę zaznaczyć, że w zeszłym sezonie wystarczyły nam obroże z Sabunolu i nie przynieśliśmy do domu ani jednego!
Chcę wszystkich bardzo uczulić, żeby nie bagatelizować sprawy kleszczy, kilka razy już usłyszałam, że łażę tam gdzie nie powinnam albo, że jestem przewrażliwiona a moje psy mało odporne, nie! Nic bardziej mylnego, najwięcej kleszczy przynosimy z własnego ogródka w którym mamy tylko 2 iglaczki i ledwo wyrośniętą niziutką trawkę! Jak już napisałam wcześniej babeszjoza jest chorobą bardzo groźną i często śmiertelną, tak śmiertelną, a objawy często łatwo przeoczyć. Nie każdy pies da po sobie pozna, że jest chory. Prostym przykładem będą tu moje oba futra, które pomimo zabezpieczeń są w tej chwili leczone na babeszję, Zjawa zachorowała 3 dni temu, zrobiła się apatyczna, nie cieszyła się, posiusiała kilka razy w domu co nigdy jej się do tej pory nie zdarzyło, od razu wiedzieliśmy, że coś się z nią dzieje. A Oti? Tosiek zachorował nie wiadomo kiedy, dzisiaj dał nam pierwszy objaw, który bardzo łatwo mogliśmy przegapić, mianowicie krwiomocz. Gdybym poszła z nim na wieczorny spacer gdzieś dalej i puściła ze smyczy, prawdopodobnie do jutra nie wiedziałabym, że choruje. Możliwe, że jutro byłoby już za późno, ponieważ ta choroba często ma bardzo gwałtowny przebieg. W gabinecie u weterynarza do którego dojechałam dzisiaj po 21 okazało się, że Oti ma 41* gorączki. Pies nie dawał tego po sobie poznać, jeszcze chwilę przed wyjściem zapraszał Zjawę do zabawy!

Jeśli jeszcze Was nie przekonałam. Wspomnę teraz kilka słów o leczeniu. Nie jest może ono dla nas, ludzi wybitnie uciążliwe. W naszym przypadku polegało na podaniu 3 zastrzyków, obeszło się bez kroplówek. O czym jednak warto powiedzieć to to, co podaje się psu i jak to działa. Zarówno Zjawa jak i Oti dostali w zastrzykach środek przeciwzapalny (przeciw alergiczny, przeciwwstrząsowy), oraz atropinę która miała przygotować organizm na podanie ostatniego zastrzyku, czyli głównego środka – imizolu. Zastrzyk ostatniego preparatu jest dla psa bardzo nie przyjemny i bolesny. Ciężko było mi obserwować reakcję moich psów, Zjawa przyjęła go dzielnie, tylko się skuliła, trochę się potrzęsła, jednak Oti wył i skomlał, po czym zwinął się w kulkę i cały się trząsł. Owszem, środek ten stosuję się również profilaktycznie jako zabezpiecznie przed babeszjozą psów zdrowych, jednak ja osobiście po tym co zobaczyłam, nigdy nie chciałabym narażać mojego zwierzęcia na to by przeżywało to ponownie.

Dlatego proszę, jeśli macie na uwadze dobro waszych zwierzaków oglądajcie je dokładnie po każdym spacerze, a jeśli znajdziecie u nich kleszcza bacznie obserwujcie, nie dajcie rozwinąć się bebeszjozie. Ale przede wszystkim zabezpieczcie je, może nie traficie na takie wredne kleszcze jak my, może uda się uchronić wasze cztery łapy przed tą parszywą chorobą, która w mgnieniu oka może zabrać Wam przyjaciela. Nie dajcie się omamić opowieściami, że pies Iksińskiego miał tyle i tyle kleszczy w życiu i nic mu nie jest, albo, że nigdy nie był zabezpieczony i nie złapał żadnego, po prostu mieli szczęście!


1 komentarz :

  1. To muszę przyznać, że dziwnym trafem mamy ogromne szczęście... Bo Kora (zakrapiana od dwóch miesięcy) i ja, która spaceruję z nią najchętniej po lasach, nie złapałyśmy jeszcze ani jednego kleszcza, ani nie widzieliśmy takowego O.o mam nadzieję, że tak się to utrzyma! W dodatku w ogrodzie mamy ponad 20 ponad dwumetrowych iglaków :| W czepku urodzone ;) Tobie też tyle szczęścia życzę :)

    /Ula - huskyfan/

    OdpowiedzUsuń