zdjęcie

zdjęcie

poniedziałek, 23 marca 2015

Sowinka na celowniku

Jakiś czas temu pisaliśmy Wam o kupionych przez nas (no dobra, jednej kupionej, a drugiej wygranej) obróżkach od Sowinka Design (Notkę znajdziecie TU). 

Mamy je już jakiś czas i zostały przez nas wystawione na różne próby, dlatego postanowiłam napisać o nich ponownie i podzielić się z Wami moimi spostrzeżeniami.

" Słówko o samych obrożach: zarówno wykonanie, jak i użyte materiały są świetne jakościowo, już na pierwszy rzut oka sprawiają wrażeni trwałych i solidnych. Nigdzie nie sterczą żadne przypadkowe nitki, wszystko jest pięknie wykończone. Bardzo podobają mi się zapięcia, mimo iż początkowo nie miałam przekonania do plastikowych klamer, niewątpliwie dużym plusem są blokady uniemożliwiające przypadkowe odpięcie obroży. Jedyne zastrzeżenie jakie mam to długość, ale to moja wina. Obroża Otiego mogłaby być ciut dłuższa, mamy co prawda jeszcze odrobinę zapasu, więc mam nadzieję, że starczy na pełne zimowe futro. "

Tak pisałam w  październiku, a teraz? 

Pierwszy ogień to czego najbardziej się bałam - zapięcia. Plastikowe klamry dały radę i pomimo codziennego użytkowania nie widać po nich zmęczenia. Nie zostały w żaden sposób porysowane, zapięcia dalej funkcjonują prawidłowo uniemożliwiając niekontrolowane odpięcie chociażby przy zabawie.
Metalowe okucia - są trwałe, nigdzie nie widać uszczerbków, nie pojawiła się rdza, nic nie pękło ani się nie rozgięło nawet przy mocniejszych szarpnięciach. 
Wykonanie, tutaj również nie mam zarzutów, obroże nigdzie się nie prują, wszystko trzyma się na swoim miejscu, wszystkie szwy są dalej tak samo solidne jak były 1 dnia.

Ozdobne tasiemki. Tu niestety przychodzi moment w którym zadowolona nie jestem. Tak jak złota obroża Zjawy trzyma się bardzo dobrze, pojawiło się co prawda kilka złotych niteczek wyciągniętych z haftu przez krzaki, lub drapanie, ale są to błahe sprawy, praktycznie nie zauważalne.
Gorzej sprawa wygląda w przypadku  obroży Tośka.
Do jej wykonania została użyta tasiemka z motywem Los Muertos do którego mam tak wielką słabość, że nie mogłam jej sobie odpuścić, uparłam się i żałuję.
Oczywiście nie jest to wina samego motywu, jednak nie wątpliwie jest to wina taśmy, która jest upleciona na innej zasadzie niż ta pierwsza. Na środku, najprawdopodobniej w wyniku próby podrapania się przez psa zrobił się szeroki biały pasek, a cały wzór rozszedł się na boki. Za pierwszym razem, jak szrama była mała udało mi się delikatnie "wydrapać" wzór na środek z powrotem do pierwotnego efektu, niestety po dłuższym użytkowaniu już było to nie możliwe.




Czy zdecydowała bym się na ponowny zakup Sowinek?

Tak. Ogólnie z obroży jestem bardzo zadowolona, ich jakość i wykonanie są na bardzo wysokim poziomie. Jednak tym razem na pewno dokładniej dobrałabym tasiemki i nie wybrałabym żadnej uplecionej tak jak moja wymarzona Los Muertos, po prostu po niedługim czasie przestała wyglądać efektownie, a przecież nie zabronię psu się drapać tylko dlatego, że ma na sobie designerską obrożę. ;)


Chcesz być na bieżąco?  Śledź nas nie tylko na blogspocie, zajrzyj na facebooka!


1 komentarz :

  1. Ja jednak wciąż jestem raczej sceptycznie nastawiona do wszelkiego rodzaju obroży i szelek hand made. Są śliczne, urocze, ale wydają mi się mało praktyczne, szczególnie, jeżeli ma się psa, który kocha błoto, wodę i przedzieranie się przez krzaki. Dublin Dog rulz. ;)

    OdpowiedzUsuń