zdjęcie

zdjęcie

czwartek, 22 stycznia 2015

Doggie Bears - smakołyki dla psów



Obiecałam napisać nową notkę, znów małą recenzję, więc oto jestem.

Tym razem nie o wilczaku, a dlaczego to już za chwilę się dowiecie. Nie dawno na facebooku pojawił się challange, który miał na celu zachęcić właścicieli psów do nauki nowej sztuczki - turlanie się z zawinięciem w kocyk. Na to wyzwanie trafiłam na stronie Mój pies NIE jest MORDERCĄ dotyczyło TTB, dlatego wybór padł na Furię.


Nauka nowej sztuczki trwała 3 dni, przy czym pierwszego dnia nauczyłyśmy się turlać, drugiego zrobiłyśmy przerwę, a trzeciego nauczyłyśmy się kręcić z kocykiem w pyszczku i dzięki temu w niego owijać i robić z psa wielkie kocykowe burito.



Sztuczka po 3 dniach, nie była idealnie dopracowana, ale traf chciał, że byłyśmy jedyną psio-ludzką parą, która w tym konkretnie wyzwaniu wzięła udział i w związku z tym dostałyśmy w nagrodę smakołyki od Doggie Bears.

Nasza paczuszka-niespodzianka zawierała opakowanie Wątróbkowych Łapek, zapakowanych w torebkę
 (tak zwaną strunkę), na której widnieje logotyp firmy oraz przybliżony skład przysmaków. 
Z uwagi na skład (Oti jest na bezglutenowej diecie) oraz fakt, że to jej nagroda, smakoszem i testerem została Furia.

Ciasteczka są stosunkowo duże, mocno wypieczone, chrupiące i dość twarde. Całe ciacho wymaga więcej niż kilku chrupnięć, trudno jest je połknąć na raz, co przy moim małym łakomczuszku jest raczej na plus.
Z drugiej strony u nas w domu, rzadko kiedy psy dostają coś do jedzenia tylko po to żeby dostać, zazwyczaj wykorzystujemy jedzenie do treningów i nauki, dlatego fakt, że da się je w miarę łatwo połamać jest dla nas kolejnym plusem. Dodatkowo są one wypiekane własnoręcznie.
















Niestety są też rzeczy, do których muszę się przyczepić - mimo iż to nagroda, a darowanemu koniowi nie zagląda się w zęby, to mam nadzieję, że twórcy się nie obrażą, a wezmą sobie uwagi do serca i może coś w tą stronę poprawią. Brakuje mi na etykiecie przybliżonego procentowego składu, chodzi mi przede wszystkim, o przybliżoną zawartość mięsa. Ciasteczka nie mają też intensywnego zapachu, zdaje sobie sprawę z tego, że psi nos odbiera to inaczej niż mój i długo się zastanawiałam czy to plus czy minus. Doszłam do wniosku, że tak jak przy moich żarłokach nie ma to najmniejszego znaczenia, tak do niejadka może to najnormalniej w świecie nie trafić.

Generalnie nie mogę marudzić - u nas się sprawdzają, Furia zjada je bardzo chętnie, ewidentnie jej smakują, nie miała żadnych problemów z brzusiem. Ja natomiast przejrzałam ofertę DoggieBears i muszę przyznać, że jest interesująca.  Znajdziecie tam też takie cuda jak ciasteczka serowe, jabłkowo-cynamonowe, marchewkowe, pasztetowe i wątróbkowe, a wszystko w formie zarówno kostek/łapek jak również treserek. Dodatkowo absolutnym bajerem wydają się być paluszki surimi z piersią z kurczaka, które z pewnością musimy spróbować. Planujemy też zamówić treserki o smaku wątróbkowym lub pasztetowym i z tego co się wstępnie dowiedziałam jest też wersja bezglutenowa (czekam na wiadomość dotyczącą składu) i być może następnym razem i Oti się załapie.

Dlatego serdecznie dziękujemy za przysmaki, z pewnością nie są to ostatnie DoggieBearsy konsumowane przez nasze stado!


zdjęcia: SMD foto&art


3 komentarze :

  1. Fajnie wyglądają :D Moje psy i tak by pewnie pożarły, nawet gdyby to było samo ciasto bez dodatków... Zdradzisz mi jak nauczyłaś Furię obrotu ?

    OdpowiedzUsuń
  2. O proszę, a my pieczemy swoje- w zasadzie chyba podobne ;-) Tylko kształt nie taki ładny :D

    Pozdrawiamy!
    Śledź też pies

    OdpowiedzUsuń